Opuszczone centrum handlowe, sanktuarium oferuje przyjaźń ukraińskim uchodźcom wśród strachu

Opuszczone centrum handlowe, sanktuarium oferuje przyjaźń ukraińskim uchodźcom wśród strachu

Ludmiła Kuźmina i Kristina Konczarowa mieszkają na Ukrainie 500 km od siebie. Kuzmina ma 67 lat, a Gonzarova 28. Bez wojny w swoim kraju nie spotkaliby się, ale teraz siedzą razem na parkingu pustego centrum handlowego w Presmisl w Polsce.

Kiedy w końcu próbowali opuścić rozdarty wojną kraj, spotkali się na zatłoczonym dworcu kolejowym we Lwowie na Ukrainie. 11 dni. Oszacowano, że w dniu przyjazdu na stacji było 750 osób. Odnaleźli się.

Obie kobiety opuściły dom z bardzo małym dobytkiem.

„Oto moje torebki, dokumenty, paszporty i trochę środków medycznych.

Konzarova nosi kurtkę, którą otrzymał ze stosów i stosów podarowanej odzieży.

Kuźmina przywiozła ze sobą portfel, jeden z nielicznych, które przywiozła ze sobą w podróż z Kijowa do Liwu, a potem do Polski. Zawiera dokumenty, paszport i niektóre artykuły medyczne. (Melissa Mancini / CBC)

Przybyli sami i opuścili rodzinę. 38-letni syn Kuźminy przygotowywał się do walki w wojnie z Rosją, która pod koniec ubiegłego miesiąca najechała Ukrainę. Matka i babcia Konczarowej przebywały w Zaporożu.

Wśród nich 964 000 osób, które 24 lutego wyjechały z Ukrainy do Polski. W niedzielę, w dniu przyjazdu, polska Straż Graniczna poinformowała, że ​​do godziny 15.00 przeszło 81 400 osób.

Obie kobiety powiedziały, że nie planują ucieczki po tym, jak prezydent Rosji Władimir Putin rozkazał swoim siłom okupować Ukrainę.

„Nie sądzę, że powinniśmy wyjeżdżać. Bo to się kończy. Moi przyjaciele powiedzieli, że to nieprawda. To rodzaj snu. Wszyscy tak myśleli” – powiedział Kuzmina.

„Drum, dud, dudnij. Bezsenne noce. Niepokój. Straszny niepokój, to ciągły, prawie atak paniki.”

W niedzielę ludzie przybywają do tymczasowego schronienia dla uchodźców i centrum transportowego w dawnym kompleksie biznesowym po ucieczce z rosyjskiej inwazji na Ukrainę w Presmiz w Polsce. Wśród nich 964 000 osób, które 24 lutego przybyły do ​​Polski z Ukrainy. (Fabrizio Bensch / Reuters)

Dwie kobiety siedzą razem i ładują telefony, jedząc makaron z papierowych misek pod niebieskim namiotem, czekając na ruch do Stuttgartu w Niemczech. Wolontariusze starają się znaleźć najlepsze opcje. W pewnym momencie znalazła się opcja, ale dotyczyła tylko Berlina, więc wolontariuszka w pomarańczowej sukience postanowiła spróbować ponownie.

Autobusy wtoczą się, wysadzając więcej uchodźców na mniej niż kilka metrów. Ludzie z całej Ukrainy – głównie kobiety i dzieci – wyszli z parkingu i znaleźli jedzenie, prowizoryczne schronienie, podarowaną odzież i rzeczy osobiste. Są pieluchy i wózki, produkty zdrowotne dla kobiet i karty SIM.

READ  Narodowy Plan Odbudowy został przesłany do Komisji Europejskiej

Wewnątrz opuszczonego supermarketu każdy pokój jest ponumerowany i oznaczony celem – Kraków, Warszawa, Czechy, Słowacja – a ludzie śpią na łóżkach w środku. Dzieci się bawią. Są warstwy koców, poduszek i mat do jogi.

Na parkingu dawnego supermarketu Tesco ustawiają się stosy ubrań i materiałów podarowanych przez wolontariuszy, aby uchodźcy mogli odebrać to, czego potrzebują. Z pomocą przybyli ludzie z całej Europy. Niektóre oferują przejażdżki lub rozładowywanie towarów. (Melissa Mancini / CBC)

Z pomocą przybyli ludzie z całej Europy. Niektóre oferują przejażdżki lub rozładowywanie towarów. Są tablice rejestracyjne z Polski i Ukrainy, ale także z Niemiec, Estonii i Łotwy.

Przybycie tutaj jest w środku długiej podróży do celu. Ksenia Pletnova spędziła dziewięć dni w schronisku w Kijowie, zanim podjęła trudną decyzję o wyjeździe z matką i dwuletnim synem Nestorem. Jej mąż, ojciec i siostra są nadal na Ukrainie.

Weszli do schronu po zderzeniu budynku 500 metrów od jego domu.

„Hałas, to było tak, jakby nasz budynek się walił. Tak, było bardzo głośno i przerażająco. Tego dnia zdałem sobie sprawę, że nie mogę tu być. Musimy iść” – powiedział Pletnova.

Xenia Pletnova i jej syn Nestor czekają na podróż do Pragi, gdzie zamieszkają z przyjacielem. Mieszkali w schronisku w Kijowie przez dziewięć dni przed przeprowadzką do Polski. (Melissa Mancini / CBC)

Dziewięć dni, które spędzili w schronie, przypominało horror, z często słyszalnymi odgłosami eksplozji, a jego syn bawił się w hałas.

– Bum, bum, bum – powtórzył jej maluch.

Plednova powiedział, że jedzie do Pragi, aby zatrzymać się ze swoim przyjacielem i ma nadzieję, że konflikt wkrótce się skończy, aby mógł wrócić do miasta, w którym pracuje jako przewodnik wycieczek.

„Kocham moje miasto. Jest piękne i mam nadzieję, że nie zostanie zniszczone przez Putina”.

Henry Herrera

„Irytująco skromny fanatyk telewizyjny. Totalny ekspert od Twittera. Ekstremalny maniak muzyczny. Guru Internetu. Miłośnik mediów społecznościowych”.

Rekomendowane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *