Wybuch w Bejrucie zabił ich córkę, ale zamiast wracać do Kanady, zostali dla lepszego Libanu

Paul Nagyer i Tracy Awad Nagyer mieszkają w Beit Meri w Libanie. Zdecydowali się pozostać w Libanie nawet po tym, jak eksplozja portu w Bejrucie zabiła ich córkę Aleksandrę i spowodowała kryzys polityczny i gospodarczy w kraju na Bliskim Wschodzie.

Raphael Yaghabzadeh / The Globe and Mail


Kiedy Paul Nagyer i Tracy Awad Nagyer zostali poinformowani o śmierci ich córki Aleksandry, która stała się jedną z ponad 200 ofiar zeszłorocznej eksplozji w porcie w Bejrucie, ich pierwszym odruchem było opuszczenie Libanu. Opuścić ten głęboko niespokojny kraj i przenieść się do Kanady.

Mówili o natychmiastowym wyjeździe i osiedleniu się w Montrealu, gdzie pani Awad Najir spędziła część swojego dzieciństwa i gdzie nadal są krewni obu. Postanowili jednak zostać na kilka miesięcy. Mieli nadzieję, że wystarczy to wystarczająco długo, aby zapewnić sprawiedliwość Aleksandrze, obywatelce Kanady, takiej jak jej matka, która miała trzy lata, gdy stodoła wypełniona azotanem amonu wybuchła, powodując eksplozję w stolicy Libanu, która zniszczyła tysiące. domów, w tym mieszkanie rodziny Najirów.

Pani Awad Najeer, która doznała wielu obrażeń, w tym złamanych żeber, próbowała własnymi siłami chronić ciało córki, ale Aleksandra zmarła sześć dni później.

Historia toczy się dalej pod reklamą

Alexandra macha flagą Libanu na plecach pana Najira.

rodzinne zdjęcie

„Początkowo zdecydowaliśmy się zostać na dwa lub trzy miesiące, a potem wyjechać” – powiedziała Awad Najeer w wywiadzie dla The Globe and Mail w mieszkaniu w górach nad Bejrutem, do którego para przeprowadziła się po utracie domu.

Wtedy zobaczyliśmy to wszystko [non-governmental organizations], wszyscy ci Libańczycy pracują, odbudowują, czyniąc Liban lepszym miejscem – i wszyscy ci ludzie, którzy wysyłają nam wiadomości… mówiące: „Wy robicie świetną robotę, dajecie nam nadzieję”. Młodzi Libańczycy mówią: chciałem wyjechać z kraju, potem zobaczyłem, co robisz i postanowiłem zostać i walczyć o ten kraj. Postanowiliśmy więc zostać ponownie.”

Wieloletnia walka pary o sprawiedliwość czasami wydawała się beznadziejna, ponieważ rządząca elita Libanu nadal unikała odpowiedzialności za swoją rolę w katastrofie portowej 4 sierpnia. Teraz kraj pogrążył się w niszczącym kryzysie gospodarczym i politycznym, mając tylko tymczasowy rząd, podczas gdy krajowa waluta straciła ponad 90 procent swojej wartości, powodując hiperinflację i niedobory paliw, leków i innych kluczowych towarów.

W tym szpitalu w Bejrucie libański kryzys finansowy sprawia, że ​​cenę płacą lekarze i pacjenci

READ  Facebook i Instagram nie działają z powodu nieznanego problemu

„Boże, pomóż temu krajowi”: polityczny pat w Libanie przyspiesza załamanie finansowe

Jednak decyzja o pozostaniu przyniosła kilka znaczących zwycięstw – zaszczepiając w Naggears wystarczająco dużo optymizmu, że będą kontynuować walkę.

Najbardziej znaczący przełom nastąpił w zeszłym miesiącu, kiedy Pan Najir został wybrany na szczyt listy niezależnych kandydatów, którzy przejęli kontrolę nad radą kierowniczą Syndykatu Inżynierów i Architektów w Bejrucie, który jest zwykle kontrolowany przez główne partie polityczne kraju.

Na znak, jak bardzo zawodowa klasa średnia Libanu jest zła na rządzącą elitę kraju, Najir zdobył ponad 70 procent głosów. Pomimo pandemii frekwencja w poprzednich wyborach związkowych potroiła się.

„Nie sądziłem, że to będzie wielka rzecz, ale myślę, że dało to ludziom nadzieję na zobaczenie Tracy i mnie, walczących tam, gdzie mogliśmy”, powiedział Nager, tak jak pies pary Sia bawił się u jego stóp na balkon ich mieszkania w domu Maryi. Twarz 37-latka wciąż jest zniekształcona od ran odniesionych podczas wybuchu i daje jasno do zrozumienia, że ​​jego wejście do polityki to bardzo osobista sprawa. „Kiedy zobaczyliśmy wyniki, byliśmy bardzo szczęśliwi – że mogliśmy z nimi walczyć i mogliśmy wygrać.”

Historia toczy się dalej pod reklamą

W Beit Meri, na szczycie listy, Nagers mówi, że pobyt w Libanie dał im nadzieję na zmiany w kraju. Poniżej zdjęcie Aleksandry zostało zamieszczone na niektórych skarbach budowlanych Bejrutu 12 lipca.

Zdjęcia: Raphael Yaghabzadeh/The Globe and Mail

Kiedy Nagerowie i inni libańscy zawodowi zawodowcy mówią o „nich”, mają na myśli sekciarskich przywódców kraju, grupę watażków, którzy stali się politykami, którzy spustoszyli kraj podczas wojny domowej w latach 1975-90.

Wielu młodych Libańczyków oskarża tych przywódców o ponowne zniszczenie kraju poprzez stworzenie powojennego państwa zbudowanego na nepotyzmie i skorumpowanych rządach.

W 2019 roku setki tysięcy Libańczyków – w tym mała Aleksandra, która uczestniczyła w protestach na barkach swojego ojca – wyszło na ulice miesiącami, wzywając do rezygnacji całej klasy rządzącej. Zamiast tego watażkowie trzymali się władzy nawet po katastrofie w porcie, a teraz załamaniu finansowym.

W kraju, w którym w przyszłym roku odbędą się wybory parlamentarne, zwycięstwo Nagira wzbudziło nową nadzieję wśród rewolucjonistów 2019 – postsekciarskiej mieszanki sunnitów, szyitów, chrześcijan i druzów – że być może zmiany zostaną wprowadzone przez urnę wyborczą.

READ  Sędzia z Nowego Jorku odrzucił wnioski Trumpa o oddalenie pozwu wartego 250 milionów dolarów

Podczas gdy związki nie mogą uchwalać ustaw, pan Najir powiedział, że zdobycie kontroli nad władzą – która musi podpisać się pod każdym nowym projektem budowlanym w Bejrucie – oznacza, że ​​on i inni niezależni będą mogli zakończyć kulturę płatności dodatkowych i egzekwować ochronę środowiska. i inne standardy. „To ogromna przeszkoda dla korupcji w infrastrukturze” – powiedział.

„Wybory to jedna bitwa w bardzo długiej misji odzyskania kraju” – powiedziała Sarah El Yafi, 36-letnia działaczka polityczna i wnuczka Abdullaha El Yafi, premiera sprzed wojny domowej. Komu przypisuje się przyznanie libańskim kobietom prawa do głosowania. „Mamy zakorzenione przekonanie, że jesteśmy tutaj, aby zakłócić status quo – i że można to zrobić”.

Graffiti graffiti w pobliżu zdewastowanego portu w Bejrucie 11 sierpnia 2020 roku, tydzień po eksplozji.

Hannah McKay / Reuters

Ale zawieszenie oficjalnego śledztwa w sprawie katastrofy z 4 sierpnia pokazuje, dlaczego nie jest łatwo zmienić Liban. Pierwszy sędzia prowadzący sprawę, Fadi Sawan, został zwolniony po tym, jak próbował oskarżyć premiera Hassana Diaba i trzech wyższych ministrów o zaniedbanie po tym, jak ujawniono, że rząd pana Diaba ostrzegał przed niebezpiecznymi zapasami azotanu amonu w kraju. Port.

Oficjalne uzasadnienie zwolnienia sędziego Sawana jest takie, że był on stronniczy, ponieważ jego dom, podobnie jak setki tysięcy innych w Bejrucie, został uszkodzony w wyniku wybuchu.

Drugi sędzia powołany do tej sprawy, Tariq Bitar, już zmierzył się z tymi samymi przeszkodami, a Ministerstwo Spraw Wewnętrznych odrzuciło jego wniosek o przesłuchanie Abbasa Ibrahima, potężnego szefa bezpieczeństwa publicznego kraju.

Aby wskazać, kto stał za tą decyzją, billboardy popierające pana Ibrahima pojawiły się nagle w częściach kraju kontrolowanych przez milicję Hezbollahu, która wspiera również pana Diaba i prezydenta Michela Aouna. Sędzia Bitar obiecał kontynuować śledztwo.

„Nie mamy rządu. To, co mamy, to grupa gangów. Ibrahim Hoteit, którego brat Tharwat był jednym z pierwszych, którzy zginęli w eksplozji w porcie, powiedział niczym różaniec, jeśli jeden z nich upadnie, upadnie. „

Hoteit był jednym z liderów małego protestu przed Departamentem Sprawiedliwości w zeszłym tygodniu i dołączyli do niego Nagerowie. „Strajk, strajk, kowal! Liban jest z ciebie dumny! ” Pan Hoteit krzyknął do megafonu, gdy kilkudziesięciu innych ocalałych przyłączyło się do wiwatów. „Precz z politykami! Precz z immunitetem!”

Krewni ofiar eksplozji portu gromadzą się 14 lipca pod budynkiem Ministerstwa Sprawiedliwości w Bejrucie.

Ibrahim Amro/AFP przez Getty Images

Wygranie czegoś podobnego do większości w parlamencie – który ma przydział mandatów dla każdej z jedenastu grup religijnych w kraju, wzmacniając siłę sekciarskich watażków – byłoby również znacznie trudniejsze niż wygranie wyborów związkowych. Obecnie wszyscy, z wyjątkiem kilku ze 128 posłów, są wierni przywódcy sekciarskiemu.

Podczas gdy wielu Libańczyków wezwało jednego lub obu do podjęcia kolejnego kroku i kandydowania do parlamentu, pan Najir i pani Awad Najir twierdzą, że nie są zainteresowani uczestnictwem w polityce wysokiego szczebla – przynajmniej nie w jej trakcie. Skupili się na walce o to, by ktoś został pociągnięty do odpowiedzialności za wybuch w porcie i śmierć ich córki, którą znali jako „Lexo”.

Zostanie posłem na Sejm „zabierze dużo czasu i nie będziemy się na tym w pełni koncentrować [getting] 35-letnia Awad Najeer powiedziała: „Nie jesteśmy do tego właściwymi ludźmi. Jeszcze”.

Prawie rok po eksplozji, która na zawsze zmieniła ich życie, ich mieszkanie w Bejrucie zostało wreszcie naprawione i czekają na swój powrót. Ale emocjonalnie nie są do końca gotowi.

„Poślizgnęliśmy się [to Beirut] Od czasu do czasu, żeby przyzwyczaić się do powrotu do domu. „Jeszcze tam nie spaliśmy, ale planujemy wrócić, może pod koniec lata” – powiedziała pani Awad Najeer. „Z jednej strony jest to trudne, ponieważ to dom Lexou, a bycie bez niej i pamiętanie, co się wydarzyło tego dnia, jest naprawdę trudne. Z drugiej strony bycie w domu jest naprawdę pocieszające, ponieważ mamy tam wiele pamiątek od Lexou – ponieważ jest to jej domu i czujemy tam jej obecność bardziej niż gdziekolwiek indziej”.

Na razie nadal mieszkają w mieszkaniu w Beit Meri i przeżywają kryzys finansowy wraz z resztą Libanu. Podobnie jak większość domów, budynek otrzymuje codziennie tylko kilka godzin energii elektrycznej z sieci państwowej, zmuszając ich do polegania na generatorze zasilanym paliwem, nawet gdy ceny benzyny rosną. Woda jest teraz dostarczana ciężarówkom do 13 000 mieszkańców miasta, ponieważ brak prądu oznacza, że ​​z Bejrutu do góry dociera tylko niewiele.

Historia toczy się dalej pod reklamą

To wszystko przypomina Naggearom, że system, który obwiniają za śmierć córki, nadal obowiązuje.

„Dla nas sprawiedliwość to możliwość ponownego życia w tym kraju” – powiedział Nagyer. Załóżmy, że dostaniemy sprawiedliwość, kilka osób trafi za kratki, a system pozostanie taki sam, nie będziemy czuć się bezpieczni. Dziś nie jesteśmy bezpieczni, gdy jesteśmy w Bejrucie, ani nie będziemy bezpieczni mając dzieci w tym kraju. I chcemy tu zostać. To jest nasze prawo, to jest nasza ziemia”.

Raphael Yaghabzadeh / The Globe and Mail

Decybel: widok z Libanu

W tym odcinku podcastu The Globe and Mail Tamara Khandaker prosi głównego korespondenta międzynarodowego Marka McKinnona o wyjaśnienie kryzysu finansowego w Libanie. Zapisz się tutaj Więcej odcinków.

(powrót do góry)

Ned Windrow

"Internetowy geek. Myśliciel. Praktyk od piwa. Ekspert od bekonu. Muzykoholik. Certyfikowany guru podróży."

Rekomendowane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *